piątek, 19 września 2008

To dla ludzi, którzy w ustach czują kolory cegły...

Dzisiaj bez cytatu na początku. Będą wplątane wewnątrz tekstu, dlatego że zacytuję więcej niż jeden utwór. Siedzę sobie przed kompem, rutynowo przeglądam strony. Przed chwilą dmuchałem balony na wesele siostry i zastanawiam się czy istnieje jakiś zabobon że jak przebijesz trzy balony z rzędu to pech do końca życia. Jak nie istnieje taki zabobon to od dzisiaj wcielam go w życie i powtarzajcie to swoim dzieciom, a dzieci swoim dzieciom i niech idzie to w świat. Chcę mieć jakiś wkład w polską tradycję. Jutro wesele, a ja jestem jak 'zasypiam na stole z przemęczenia'. Od poniedziałku obiecuję sobie że po powrocie ze szkoły uderzę w kimę, a jest tak że 'lecę na podwórko z piłką. Od lat śmigam tam. Czas mija ultraszybko'. W sumie to mi się też podoba. Takie życie dla sportu, sport dla życia, jednak nie znaczy to że jestem jakiś Korzeniowski, bo on chodzi w kółko, a jak mi się coś nie podoba to wychodzę. A jak już jesteśmy przy chodzeniu to ostatnio chodzi mi po głowie myśl czy czasami skądś nie wyjść, ale wiem że wyszłoby mi to na dobre, lecz nie wiem czy wyjdę na tym aż tak dobrze jak na zdjęciach. Wracam sobie często autobusem, słucham muzyki i myślę że fajnie byłoby napisać tekst, w stylu ludzi, których teksty sprawiają że relaksuję się jak po masażu, chociaż nigdy nie doświadczyłem jakiegoś super masażu robionego przez jakąś fajną koleżankę tudzież inny synonim tego słowa. Robię pancze, zapętlam się w tym jak sampel, ale obiecuję poprawę. Inna sprawa że nie lubię wracać autobusem z kimś, z kim nie mam wspólnych tematów. Druga sprawa że najlepszym wspólnym tematem jest muzyka. Trzecia sprawa że z przystanku do bloków też nie lubię z kimś iść, bo chcę słuchać muzyki i lubię jej słuchać idąc sobie na bloki i idąc sobie na PKS i to też jest fajne jak te dwie godziny na betonówce. Dlatego często 'dziękuję że kogoś nie ma zamiast mnie tutaj, dziękuję blokom, bo nie dają bogom upaść'. Wzięło mnie na chwalenie życia. Brzmię jak naćpany gej, ale piszę to co chcę napisać. Idę dalej, ale nie w kółko jak Robert. Mówiłem o wychodzeniu skądś tam, nie? Tutaj możesz zinterpretować to jak chcesz. Jeśli zinterpretujesz to poprawnie, możesz być z siebie dumny. Nie jestem jak 'lachę kładę na aluzję, a jak jadę to po ksywach'. Nie jestem też tak tępy żeby nie wiedzieć, że Ci od których ja wyszedłem, wyszli ode mnie jeszcze wcześniej. Jak mam mieć do wyboru być jak ci którzy umieją być fajni, i ci którzy umią, to ja wybieram raczej dodatkową opcję być lojalny wobec siebie, a przegrany na spalonym gruncie. Niedługo zagram jak chuj, bo najbliższe dni będą swoistym, naturalnym testem i zobaczymy kto został na swoim miejscu, a kto się pcha do namiotu bez klamek. A teraz jestem jak 'knuje przebiegłe plany', ale lubię tak knuć i lubię oglądać efekty nieprzemyślanych decyzji, jeżeli te decyzje nie należą do mnie. Jestem za tym żeby wcześniej plany przemyśleć i liczyć wtedy na siebie i nie słuchać innych, bo ja chcę kursować także w weekendy. Wracam do przeszłości, prawie jak Marty McFly, wybiegam w przyszłość jak Da Vinci a ten blog kiedyś rozszyfrują i nakręcą o tym film i chcę żeby w nim też zagrał Tom Hanks. Nie, że jestem jakiś co patrzy w oczy a w serce wbija nóż. Daję jak na tacy pewne elementy, jak lubisz puzzle to możesz mi podziękować, możecie je koło mnie poukładać, ale jak macie swoje puzzle, to nie układajcie ich koło mnie, bo ten kawałek podłogi jest mój...

Brak komentarzy: