wtorek, 30 września 2008

Żyję w tym mieście...

Dawno nie pisałem. Wiele rzeczy się pozmieniało. Znaczy się, pozmieniało się na bank, ale nie jestem pewny czy to widać yyy... Minęło za mało czasu, by można było to określić. Żyjemy, żyjemy... dochodzę do wniosku że szafa to bardzo ciekawy mebel, i chyba najciekawszy, jakby nie liczyć stołu. Tyle fajnych w niej ciuchów, a jeszcze jak odpalisz sobie tego jutuba co jest niżej i zaczniesz się odpowiednio przebierać to magia trwa hihi... Sobota może być imprezowa, ale duże znaczenie ma tutaj słowo 'może' co oznacza że istnieją pewne wątpliwości. Najstarsi mędrcy powiadali - 'nie omijaj melanży'. Ciężko mi się teraz do tego dostosować. W planach mamy dobrą opcję w stylu trochę retro, ale pewnie wyjdzie z tego coś, co trzeba będzie podpisać, żeby było wiadomo co to w ogóle jest. Dzisiaj zagrałem jak cham i prostak, ale życie uczy być ywruksynem. Choć nie aż taki ze mnie ywruksyn, bo powiem że przepraszam, choć raz. Ale i tak jest taka inna osoba, która mógłbym przepraszać, jeśli w ogóle doszłoby do takiej sytuacji, że musiałbym przepraszać. Rozklejam się jak tapeta - jesień has come! Wszystko jest dla każdego i przeciwko każdemu. Trochę smutna rozkmina, ale ważne żeby była ładna pogoda i dobrzy ludzie do towarzystwa. Jutro wielkie zakupy i retro opcja dostaje płomień życia. Jak to mówią, z rodziną najlepiej się wychodzi tylko na zdjęciach... kurwa.

PS: Jaram się płytką Bisza, Oera i Kaya, sprawdź ją - Klik Klik.

sobota, 27 września 2008

W dłoni kielich - to boli cweli...

Wróciwszy z wieczoru iście towarzyskiego i jak coś boli cweli trochę coś im gdzieś tam, ale nie jestem tu po to żeby się przejmować bo dziś jestem hustla hustla i wolę być awruksynem dla kogoś i kimś dla siebie niż być kimś dla kogoś i nikim dla siebie, więc wiedz że dla starych koleżków jestem kimś tam nawet jak piję Carlsberga, a Ci co udają niezauważkę to właśnie coś im gdzieś tam. Zresztą mam parę dylematów co do przyszłego tygodnia. Nie chcę mieć tego co mam w temacie, bez paru osób. Paru osób? w sumie to jedna osoba bo jak gorzka żołądkowa to rozpijka with Bogo i newermajnd. Zwisto Loko Płytopolecacz obchodzi osiemnaste urodziny więc życzę wszystkiego najlepszego i czego sobie jeszcze życzy bo to w sumie uniwersalny b-boy. Co jeszcze z życia? Niektórzy myślą że mają 'spoko plan na życie', ale 'ja sam na bicie, jestem pan marzyciel' więc mam daleko w tyłach ludzi którzy znowu odczuwają ból z powodu tego co w temacie. Jak skurwiel jest skurwielem to boi się prawdy. Mijają dni, miesiące, lata, a ja dzięki temu uczę się wielu rzeczy. Taki ze mnie wspaniały uczeń, choć nie każdy nauczyciel nauczy mnie prawdy, więc uważam z tą edukacja, jednak wiem komu mogę ufać przynajmniej na razie bo wiesz że człowiek uczy się na błędach, więc do pierwszej, pewnej pomyłki, koleżko, później joł i mam Cię daleko na tyłach jak defensywa. Koleżka sieknął mi parę bitów. Niebawem nagrywka i dużo kozackich tekstów mam nadzieję choć weny ostatnio brak, ale co tam. Wyposaż się w cztery shotguny, miniguny, bądź gotowy bo sieknę jak kosynier aaa... Chodzi mi po głowie parę rzeczy, które wkurwiają jak nie wiem co, ale choć to ja na początku mogłem wyglądać jak homo homo, to przyglądając się właśnie oni wyglądają bardziej jak te jebane pedały i mam w sobie zawiści w chuj jak mówiłem w którymś poprzednim wpisie. Oni mają czysty zysk, mi bije brudne serce. Tłumacz to sobie jak chcesz. Miałem kiedyś swoje zasady. Mam je dalej. Działam jak Griffith. Zacznij oglądać anime, a zrozumiesz o czym mówię. Nie lub mnie jak chuj, nie kochaj mnie, bo w sumie o to mi chodzi. Chcę być fajowy, ale nie przez lizanie dupy i robienie z siebie durnia. No to czas na życie... dzisiejszy wieczór zaliczam do udanych. Dziękuję za uwagę...

wtorek, 23 września 2008

Przeznaczenia nie ma...

Późne chodzenie spać i wczesne wstawanie do szkoły, nie powinny chodzić razem w parze. I tutaj oczywiście złe zrządzenie losu - u mnie chodzą w jednej parze. Miałem nadzieje że spóźnię się dziś na autobus, bo na przystanku byłem pięć minut po godzinie odjazdu, a tu kolejne zrządzenie losu - zdążyłem. Na podstawach przedsiębiorczości zasypianko. Dwie godziny słuchania o inflacji i o tym że mierzona jest ona w stopach - panie, daj pan spokój. Poszła fama w miasto że nie ma ziomka od grafiki, a tu zastępstwa wskazują coś innego i rozczarowanie trochę, ale co tam, grafika też jest fajna. W sobotę otwieramy klub gentelmana więc strój wieczorowy obowiązuje, albo turecki sweter i szachy i cukier w kostkach. Ma to wyjść fajnie, ale pewnie wyjdzie jak zawsze. Przeznaczenia nie ma... chociaż w nie wierzę. To dopiero dylemat. Nie mam dzisiaj opcji na rozkminy nad sensem życia czy nad przemijaniem, takie tematy zostawię sobie na późną jesień, jak chandra zetnie mi nogi, ale nie zapowiada się... nie zapowiada się. Co mi grozi? Robienie z siebie durnia. Staram się tego uniknąć... i ciągle korci mnie żeby napisać 'sikam na Ciebie, kiedy Ty śpisz na jardach'. Ale we mnie jest zawiści w chuj. Nie widzę tu żadnego poziomu. Narażam się tym co teraz zrobię, ale lepiej tego podsumować nie mogę ooo! przepraszam...

poniedziałek, 22 września 2008

Nasza praca to zapał dzisiaj...

Poniedziałek. Mówi się 'nie lubię poniedziałków', lecz fajnie jest powiedzieć 'poniedziałki są fajne', miło jest powiedzieć 'miło, kolejny fajny dzień', a najlepiej jest powiedzieć life's good jak LG. Żeby to zabrzmiało jeszcze mądrzej Viva la vie albo vida, a szczególnie jak jest loca. Taki krótki wstęp. Nadchodzi jesień, czas chandry. Dni mijają, nie zauważam jeszcze zmiany klimatu, bo każdy dzień wygląda tak samo jak wyglądał podczas wakacji, tyle że stawy zamienione na szkołę. Stawy są fajne, ale nie uważam że za to szkoła jest czymś lipnym. Przeglądam sobie nieraz plany lekcji pierwszych/drugich klas to zastanawiam się w jaki sposób przeżyłem taką Somalię. Robię się trochę leniwy, a szkoła jest głównym czynnikiem mającym na to wpływ. W planie mam dziesięć informatyk w jednym dniu, czyli szkoła polega tylko na przeżyciu tych dziesięciu godzin. Wracam do domu, żeby zjeść, wziąć udział w jakiejś czynności fizycznej, wieczorem psychicznej, pójść spać i znowu przeżyć parę godzin informatyki. W środę jeden nauczyciel wyjeżdża na obóz integracyjny, przez co mam wolne. Żyć nie umierać, dlatego właśnie Viva la vie! pozostaje tylko zdobyć fortunę lub zginąć jak 50 Cent. Odczuwam ostatnio dużo luzu, opcja alkopoligamii, przynajmniej tak sobie wkręcam. Mam podstawy by tak twierdzić, bo wiadomo że najczęściej uczucia biorą górę nad wszystkim... wszystkim. I mam z tym problem. Zwykle staram się wziąć pod uwagę przynajmniej część efektów możliwych wyborów i wybieram. Dlatego jest jak jest. Jak to mówią 'kto się cipą urodził, kanarkiem nie umrze'. Na weselu nasłuchałem się dużo takich powiedzonek i innych prawd życiowych przekazywanych w zabawny sposób. Siedzę i słucham oczywiście Dinali i Brudnych Serc. Właśnie leci Zkibwoy i taki tekst 'wiem za co muszą mu dać respekt(...)określa go jego praca, nie jej efekty'. Takie sentencje przydają się bardzo, bo wiesz jak fajnie jest dopasować odpowiedni tekst do odpowiedniej sytuacji? I dobrze jest znaleźć swoje prawdziwe miejsce i dostać za to respekt też. Dlatego wolę poszukać tego miejsca i zrobić trochę wolnego miejsca, żeby zmieściło się jak najwięcej ważnych dla mnie ludzi, a ci co nanoszą gówna na podeszwach mogą mnie unikać bo walę w ryj...

piątek, 19 września 2008

To dla ludzi, którzy w ustach czują kolory cegły...

Dzisiaj bez cytatu na początku. Będą wplątane wewnątrz tekstu, dlatego że zacytuję więcej niż jeden utwór. Siedzę sobie przed kompem, rutynowo przeglądam strony. Przed chwilą dmuchałem balony na wesele siostry i zastanawiam się czy istnieje jakiś zabobon że jak przebijesz trzy balony z rzędu to pech do końca życia. Jak nie istnieje taki zabobon to od dzisiaj wcielam go w życie i powtarzajcie to swoim dzieciom, a dzieci swoim dzieciom i niech idzie to w świat. Chcę mieć jakiś wkład w polską tradycję. Jutro wesele, a ja jestem jak 'zasypiam na stole z przemęczenia'. Od poniedziałku obiecuję sobie że po powrocie ze szkoły uderzę w kimę, a jest tak że 'lecę na podwórko z piłką. Od lat śmigam tam. Czas mija ultraszybko'. W sumie to mi się też podoba. Takie życie dla sportu, sport dla życia, jednak nie znaczy to że jestem jakiś Korzeniowski, bo on chodzi w kółko, a jak mi się coś nie podoba to wychodzę. A jak już jesteśmy przy chodzeniu to ostatnio chodzi mi po głowie myśl czy czasami skądś nie wyjść, ale wiem że wyszłoby mi to na dobre, lecz nie wiem czy wyjdę na tym aż tak dobrze jak na zdjęciach. Wracam sobie często autobusem, słucham muzyki i myślę że fajnie byłoby napisać tekst, w stylu ludzi, których teksty sprawiają że relaksuję się jak po masażu, chociaż nigdy nie doświadczyłem jakiegoś super masażu robionego przez jakąś fajną koleżankę tudzież inny synonim tego słowa. Robię pancze, zapętlam się w tym jak sampel, ale obiecuję poprawę. Inna sprawa że nie lubię wracać autobusem z kimś, z kim nie mam wspólnych tematów. Druga sprawa że najlepszym wspólnym tematem jest muzyka. Trzecia sprawa że z przystanku do bloków też nie lubię z kimś iść, bo chcę słuchać muzyki i lubię jej słuchać idąc sobie na bloki i idąc sobie na PKS i to też jest fajne jak te dwie godziny na betonówce. Dlatego często 'dziękuję że kogoś nie ma zamiast mnie tutaj, dziękuję blokom, bo nie dają bogom upaść'. Wzięło mnie na chwalenie życia. Brzmię jak naćpany gej, ale piszę to co chcę napisać. Idę dalej, ale nie w kółko jak Robert. Mówiłem o wychodzeniu skądś tam, nie? Tutaj możesz zinterpretować to jak chcesz. Jeśli zinterpretujesz to poprawnie, możesz być z siebie dumny. Nie jestem jak 'lachę kładę na aluzję, a jak jadę to po ksywach'. Nie jestem też tak tępy żeby nie wiedzieć, że Ci od których ja wyszedłem, wyszli ode mnie jeszcze wcześniej. Jak mam mieć do wyboru być jak ci którzy umieją być fajni, i ci którzy umią, to ja wybieram raczej dodatkową opcję być lojalny wobec siebie, a przegrany na spalonym gruncie. Niedługo zagram jak chuj, bo najbliższe dni będą swoistym, naturalnym testem i zobaczymy kto został na swoim miejscu, a kto się pcha do namiotu bez klamek. A teraz jestem jak 'knuje przebiegłe plany', ale lubię tak knuć i lubię oglądać efekty nieprzemyślanych decyzji, jeżeli te decyzje nie należą do mnie. Jestem za tym żeby wcześniej plany przemyśleć i liczyć wtedy na siebie i nie słuchać innych, bo ja chcę kursować także w weekendy. Wracam do przeszłości, prawie jak Marty McFly, wybiegam w przyszłość jak Da Vinci a ten blog kiedyś rozszyfrują i nakręcą o tym film i chcę żeby w nim też zagrał Tom Hanks. Nie, że jestem jakiś co patrzy w oczy a w serce wbija nóż. Daję jak na tacy pewne elementy, jak lubisz puzzle to możesz mi podziękować, możecie je koło mnie poukładać, ale jak macie swoje puzzle, to nie układajcie ich koło mnie, bo ten kawałek podłogi jest mój...

poniedziałek, 15 września 2008

Prędzej umrę, niż zmienię przekonania...

"...Zamykam grę dla tych tępych polskich fanów, co wyjęli łeb z piachu by przytakiwać stadu..." - Jimson

W temacie wpisu fragment mojego kawałka i to świadczy o tym że zdarzyło mi się stworzyć coś co można cytować, nawet jeśli tylko ja to cytuję. Co tam w życiu? Nie zmieniam przekonań i tracę przez to dużo rzeczy, ale wiem że na dłuższą metę mi się to opłaci. Na dłuższą metę, bo jak mam biegać to na długie dystanse, by móc wymijać niemotów, a jak tego nie rozumieją, ja ich nie nauczę słuchać, a ja to usłyszałem od Zkibwoya, więc czerpię mądrości z każdego źródła, z którego można czerpać tę mądrość. Czasem zachowuję się jak jakiś nadęty koleżka, który śmieje się z tych koleżków, którzy daliby się wydymać żeby coś osiągnąć. To co oni robią, to się nazywa brak szacunku do siebie, czy dążenie po trupach do celu? A dążenie do celu po własnym trupie nie mija się z celem? A to co ja robię nie mija się z celem? Zależy czy cel też widzi swoje miejsce daleko od miejsca startu, czy kończy swój bieg gdzieś w połowie dystansu. Zależy czy ma siłę by przeskakiwać płotki, czy woli je omijać. Sędzia i tak wszystko wyłapie, więc lepiej się postarać i przygotować wcześniej do wyścigu, by później móc patrzeć i gardzić tymi, którzy kończą swój wyścig po złoto na półmetku. Prowadzę aktywny tryb życia, przemierzam dziennie wiele kilometrów, jednak nie w miejscach, z których będę mógł zobaczyć metę, co najwyżej miejsce, gdzie będę mógł na chwilę się zatrzymać by odpocząć. Najgorsze, że ostatnio coraz bardziej wyraźny jest obraz, że bieganie w sztafecie nie ma już sensu bo, znowu zacytuję Zkibwoya, 'nikomu nie ufać i chuj'. Przesłuchiwałem dzisiaj swoje kawałki, stare i nowe, i tak sobie myślę że tych starych się wstydzę, chociaż parę wersów wrzuciłbym kiedyś nawet jako cytat do wpisu. Następne kawałki nagram tak, żeby móc wrzucać je całe jako jutub, bo z każdym dniem jestem bogatszy w wiele nowych doświadczeń, które utrzymują mnie w tylko jednym przekonaniu - nie daj zrobić się w chuj...

niedziela, 14 września 2008

Grać tak, żeby życia nie przegrać...

"...To był piękny wieczór, choć nie pamiętam okazji. W ogóle mało pamiętam i tego piękna w wyobraźni szukam. Wiem, że była ze mną ziomków trupa..." - Smark

Przewidywałem to, że ten wpis będzie mega przygodowy i moje przepowiednie się sprawdziły. Koncert w ZG zaliczony, ale mało brakowało i 2cztery7 nie mieliby mnie na swoim występie, bo wiadomo że bezproblemowy dojazd tam jest niemożliwy. Jednak pomijam to. Szkoda jak nie wiem że Mes i Stasiak grali jako pierwsi bo praktycznie musieli odwalić robotę, którą miał zrobić support. Gural, Pezet i OSTR rozwalili wszystko, a nawet kupiłem płytkę El Polako i teraz będzie leżała zafoliowana jak ser żółty. Wszystko szybko się skończyło, w międzyczasie przewijał się Ciapek, który gadał że bił się z Molestą. Dywan dostał wała na 5zł w budce z hot-dogami. To jest lekka zniewaga i nie wpisywałbym tego do CV na jego miejscu. A najlepsze było czekanie na autobus, bo tyle wtedy widzieliśmy i tyle wtedy słyszeliśmy i tyle wtedy gadaliśmy i Twoja stara tkwi w Tofifi. I kolejna rzeczą, którą pomijam, jest to że momentami było nudno, a nogi chciały pełzać i trochę zimniej się robiło niż parę godzin wcześniej... Ale co tam, było trochę jak "hej! przygodo!" i popieram takie akcje yyy... a jak w głębi jesteś babą to puknij swoje drugie Ja, a mnie nie musisz kochać...

sobota, 13 września 2008

Sam nie wiem, czy nie widzę Cię ostatni raz...

"...Sekret łączy nas. Ty nikomu nie powiesz, ja nie zamienię na hajs. Wiem, że stoisz obok i odbierasz to skórą. Dociekliwi jak OBOP, utoną jak U-Boot... - Laik

Trochę zimno dziś było, ale to już jest standardowa opcja, że im bliżej weekend, tym niżej rtęć. Jutro koncert i szczerze to nie chce mi się na niego jechać, ale lepiej jechać niż siedzieć w Miasteczku. W ogóle w Lubuskim jakikolwiek koncert tego typu to lekki mit, chociaż w Gorzowie będzie Candy Shop za 50 centów. Gdyby odbył się jakiś koncert z mega podziemnymi wymiataczami z całej Polski to bym był w 423719 niebie. Byłoby '- pozdro Urbek. - Urbek jest na dole' yyy... A za mną fakultety z biologii i myślę że będzie fajowo i wyrosną z nas doktory Lubicze. Po szkole w końcu się wyspałem, bo pozwoliło mi na to wiele czynników takich jak brak wyjścia na beton z powodu niekorzystnej pogody lub brak emisji Miodowych Lat na Polsacie, czyli takie szczęście w nieszczęściu. No to co tam? Do zobaczenia jutro w ZG, a żeby było hiphopowo tutaj - S-A-L-U-T-U-J!

czwartek, 11 września 2008

Moje zdanie, dla niektórych, to opinia do sporu...

"...Nie liczę czasu, za to czasem liczę na szczęście. Najczęściej na bycie na bicie jak serce..." - Wankej

Od poniedziałkowego poranka powtarzam sobie, że jak wrócę ze szkoły, położę się i wskoczę w ramiona morfeusza. Patrząc na słowo 'powtarzam', można wywnioskować że te skoki w ramiona morfeusza mi się nie udają. Z resztą skoki w inne ramiona też mi się nie udają. To było takie porównanie homeryckie, cokolwiek znaczy takie porównanie, w moim przypadku to grafomania i przerost formy na treścią, bo nie ma co się oszukiwać, żaden ze mnie Homer... i nie dlatego że mój zmysł wzroku działa jak należy, choć czasem przestaję widzieć w ludziach rzeczy, które widziałem wcześniej. To zabrzmiało mentorsko. Mentor też ze mnie żaden, a chciałbym być dobrym mentorem jak Obi-Wan, a nie jak mentor-grafoman z ulicy. Zaczynam pisać składne teksty, ponieważ do kwietnia chcę opanować tę sztukę i wykorzystać ją podczas pisania pracy maturalnej ooo! Ostatnio wiele się dzieje. W sumie to taki paradoks, bo dzieje się wiele przez to, że nic się nie dzieje i nikt nie zamierza tego zmienić. Ale wszyscy wiemy jakie wyjście jest najlepsze i wiemy że chcecie z tego wyjścia skorzystać. Sami sobie tarasujecie przejście. Przeglądając tematy maturalne, rzucił mi się w oczy temat o symbolach w różnych epokach. Nie znam perfekcyjnie symboli innych epok, ale musisz wiedzieć że ten blog żyje we własnej epoce i też ma wiele symboli, aluzji i podtekstów, więc wiedz, że może właśnie piszę o Tobie. Nie wkręcaj sobie, że tak jak jest teraz jest fajnie-ekstra, bo takie rozumowanie miałem parę lat temu jak mówiłem - 'po co mi panny skoro mam plejstejszyn?'. Jak coś jest ważne, to bierz zawszę tą dobrą markę, bo starczy na długo. Wróć to tematu wpisu, kochaj mnie, rusz się i daj uśmiech... joł!

środa, 10 września 2008

Eenie-Meenie-Miney-Moe...

"...Jeszcze przed świtem obudzę Cię krzykiem Twojej suki. Lepka krew na rękach pomoże Ci się skupić..." - Tetris

Wróciłem po długiej przerwie jak Pierwsza Miłośc. Trochę szkoda bo przez ten powrót Pierwszej Miłości nie lecą już Miodowe Lata, ale się żyje. Nie miałem parę dni internetu. Coś tam było gadane że jakieś reorganizacje w Telekomunikacji. Powiedzmy że to już nieważne, bo teraz mam internet choć dostarcza mi go Dialog, ale co tam. Poniedziałek był pracowity, bo zaraz po szkole wylądowałem na polu i tam robiłem do późnego wieczora i zarobiłem pieniądze, które straciłem na drugi dzień podczas klasowego wyjazdu do Zielonej Góry. Dzisiaj dziesięć godzin informatyki i też fajowo było i poczułem się jak student, ale nie wieczny, bo jedyny wieczny to jest wieczny łowca aka Blade aka Wesley Snipes aka VNM aka Pogromca Kundli aka Flow Ultra. Siedziałem dzisiaj u fryzjera i wymyśliłem dobry punch i wrzucę go do któregoś tekstu hih. Poza tym straciłem z oczu wiele rzeczy, ale to przez to że moje życie stało się ostatnio bardzo schematyczne i nie mogę go już zaplanować tak żeby móc widzieć więcej. Taka tam wymówka człowieka, któremu obecnie nie chce się walczyć i zwala wszystko na, powiedzmy, pogodę lub szkołę. Ale nadejdzie czas że znów zacznę pisać ciepłe wersy do tej Mallory, choć żaden ze mnie Mickey, tym bardziej z nas żadni Knox, chyba że chodzi o Fort Knox. Jakbyśmy mieli na nazwisko Knox i podróżowali inną autostradą niż 666, to pewnie byśmy obrabowali razem tę placówkę. Bredzę? Bywa że wpisy na tym blogu mają więcej symboli niż kodeks drogowy. Rozumiesz je? Bywa że wyłapiesz jakąś sztukę jak na ustawce. Czytasz to? Bywa, że nie masz na imię Jakub lub Konrad... yyy...

niedziela, 7 września 2008

To miasto to destruent naszych marzeń...

"...Wilk na mikrofonie, w głowach się nie mieści..." - Wilk na mikrofonie co w głowach się nie mieści

Cytat wyszukany jak na google, ale obadałem sobie teledysk Hemp Gru i mam bekę z Wilka stojącego na przystanku. I w ogóle taki śmieszny ten teledysk że chłopaki z Natolina są nominowani do oskara. Dzisiaj był wielki dzień dożynkowy w Miłakowie i nawet się tam wybrałem, tylko że nie doszedłem bo wylądowałem trochę dalej... yyy we Wrocławiu. Ale La Vida Loca. Wyszedłem sobie dzisiaj na beton i zamieniłem dużo zdań z ludźmi z którymi nie widziałem się chyba od wtorku więc dużo do omówienia, a mi się dzisiaj przypomniało jak Dywan chciał wyjść z trzydrzwiowego samochodu wczoraj i też się można pośmiać jak z klipu Hemp Gru. A dalej materiał z cyklu 'Nasza Wspaniała Nasza Klasa' - KLIK KLIK. Zauważyłem ostatnio, że żaden ze mnie apologeta jeśli chodzi o poważne rozmowy, które nic ze sobą nie niosą. Albo progres robi swoje albo mów mi tetryk, prawie jak tetris ale jednak zostańmy przy tetryku. Albo dopada mnie jesienna chandra, nie wiem. Mogę szukać dziury w całym jak wulkanizator i jeszcze wstaję lewą nogą bo lubię spać na brzuchu i jeszcze pełno tu cukrowych baranków... ale dobra, kip ja hed ap. Bogo... odgapiam jutuba...

piątek, 5 września 2008

Jedyne co jest we mnie hiphopowe to podziemia...

"...Jak dodasz soli do wody, to wiesz, że będzie słona..." - Echo

Dzisiaj było hiphopowo, a zaczęło się tym że wstałem rano i prawie nie zdążyliśmy na autobus... to było dziś? nie wiem, wszystkie poranki są takie same. W szkole dowiedziałem się że są skrócone lekcje, co ucieszyło mnie niezmiernie w sumie, bo nie musiałem się spieszyć po szkole żeby zdążyć na kolejny autobus, który miał mnie zabrać na koncert yyy... No, ale wybiegłem w przyszłość, bo warto wspomnieć że wiem czemu nie ma już samurajów. Po prostu przypał biegać z kataną po szkole... po mieście też trochę. A jakieś łaki nazwały to szablą, szlachcice jacyś pewnie. Dobra. No to ciąg dalszy hiphopowego dnia. Było trochę jeżdżenia na deskach i rowerach i trikowanie i kręcili dechy jak Tony Hawk. Dużo znajomych odwiedziło naszą vip lożę a jak już nadszedł czas koncertu to trochę zdziwko bo w środku domu kultury normalnie są krzesełka porozstawiane i trochę teatrzykowo było. A tak w ogóle to mieliśmy wracać o 20:30 ale postanowiliśmy zostać i zaryzykować ten autobus o 22:20 ale obyło się khe khe nie wnikaj jak bo to hiphopowy dzień wyluzowany jak Gural który jedzie na luzie jak Gepard Chester. A ja wpadłem na pewien hiphopowy pomysł i postaram się go zrealizować noo... A dzisiejszy cytat jest taki prosty, a taki głęboki, że podoba mi się tak samo jak 'oni mają czysty zysk, mi bije brudne serce' i jeszcze 'łap mnie za słowa i niech dłonie krwawią'... przeanalizuj je a wracając do luzackich spraw to patrz jaka inteligencja emanuje od użytkowników Naszej Klasy: ZDJĘCIE KLIK KLIK. No i szkoda że Dywan Iguana nie załapał się na fristajlowanie dziś, ale nie ma co się poddawać, jeszcze nadejdzie czas. A jutro dożynki i nie chce mi się na nich być ze względu na wiochę dosłownie. Na razie chce mi się spać, a o reszcie życia pomyślimy jutro, albo pojutrze... albo po weekendzie.

środa, 3 września 2008

Nie piję dużo, ale Twoje zdrowie...

"...Zastanawiam się, gdzie tkwi problem. Muszę być jak dobry syn, raper, kumpel i boyfriend, z tym, że ten film często gubi swój wątek, wtedy tracę swój optymizm jak jakiś malkontent..." - Jimson

Postanowiłem dzisiejszy wpis dodać wcześniej niż zwykle, ale to dlatego że nudzę się jak mops (patrz: mops). Kiedyś ten internet wydawał się czymś niezwykłym. Dziś odwiedzam 3 strony w kółko i łudzę się że przez parę godzin znajdę na nich coś nowego... ślepy optymista ze mnie, ale nie tylko w kwestii internetu, bo także w innych kwestiach możesz mnie tak nazywać, a kiedyś byłem wspomnianym wcześniej malkontentem, bo po prostu żyjący we mnie realista robił swoje i taka mieszanka jest we mnie jak w dobrym drinku, ale nie mów na mnie Bloody Mary. No a dzisiaj ominęło mnie dziesięć godzin informatyki, ponieważ udałem się do lekarza i okazało się że to co mnie męczy od niedzieli, to nie zgaga, tylko zapalenie gardła... cóż. I życie na antybiotykach czas zacząć, byle skończyć je do wesela. Jutro normalnie powrót do szkoły bo szkoda tak od razu opuszczać pierwsze dni, szczególnie że trzeba się wkomponować w te szkolne ściany i porozkminiać nauczycieli, ławki oraz nowych użytkowników. Wznowiłem także życie oparte na oglądaniu anime, a seria o której pisałem wczoraj wcale nie wywołała we mnie płaczu... albo jestem zimny, albo recenzent obierał cebulę przy oglądaniu, inaczej nie da się tego wyjaśnić. Ostatnio wzięło mnie na picie napojów marchwiowo jakichś tam. Zawsze je lubiłem, ale teraz to tak bardziej. Zdrowy tryb życia też jest fajowy i mogę polecieć dinalowo, bo w sumie żyję zdrowo i nie palę szlugów i kiedyś piłem tran codziennie, prowadzę sportowe życie więc pozostaje mi tylko jeść jeszcze białe mięso i ciemny ryż, to wtedy już będę mógł powiedzieć że poukładane w głowie, a w mięśniach stal. W sumie miałem dać innego jutuba, bo już nawet miałem upatrzonego, ale jak mowa o zdrowym trybie życia...

wtorek, 2 września 2008

Kochaj mnie, ruszaj się i podnieś pięść w górę...

"...Tyle się zmieniło. Wszyscy mówią 'po staremu, nic nowego'. Tyle się zmieniło. Zmian jest tyle, że ich nawet nie widzą. Opowiedz mi o nich, proszę, przecież mnie tu nie było..." - RDI

Zaczął się rok szkolny. Ogólnie to będzie dobrze, bo trzeba się tak nastawić, bo jak się nastawię że będzie źle, to tak będzie. Zacząłem oglądać pewny dramat anime i dobry jest naprawdę, a ostatnio lubię właśnie dramaty oglądać takie. Niebawem wpadnie mi w ręce Death Note, więc zobaczymy nad czym ludzie się tak zachwycają. A jak już jesteśmy przy oglądaniu to wczoraj rozpoczął się czwarty sezon Prison Breaka więc też dobrze. Na fotologu nowy wpis i jest najlepszy w historii jak na razie, przynajmniej takie chodzą głosy. Jutro czekałoby mnie dziesięć godzin informatyki, ale niestety pogody nie będzie bo Anie dopadła grypa, ale w tym przypadku Wojtka i angina chyba... szkoda, bo chcę wrócić do szkoły i się przyzwyczajać. Dziwnie może trochę to brzmi, ale taka jest prawda. Jakbym miał podsumować wakacje, to niczym bym nie zadziwił, bo one mnie niczym nie zadziwiły. W sumie całe spędzone w Miasteczku, i Lipiec był kozak dla mnie bo na stawach i siatkówce było dobrze jak nie wiem, ale sierpień trochę zassał bo bardziej deszczowo było i w ogóle 31 dni zleciało jak 5 dni, ale choć te wakacje były nudne jak Wyborcza to Twoje najlepsze chwile były jak moje najgorsze, ale co tam... Następnym razem zrobię takie lepsze podsumowanie wakacji, tymczasem idę oglądać anime, w którego recenzji kazali zaopatrzyć się w paczkę chusteczek... joł