niedziela, 14 września 2008

Grać tak, żeby życia nie przegrać...

"...To był piękny wieczór, choć nie pamiętam okazji. W ogóle mało pamiętam i tego piękna w wyobraźni szukam. Wiem, że była ze mną ziomków trupa..." - Smark

Przewidywałem to, że ten wpis będzie mega przygodowy i moje przepowiednie się sprawdziły. Koncert w ZG zaliczony, ale mało brakowało i 2cztery7 nie mieliby mnie na swoim występie, bo wiadomo że bezproblemowy dojazd tam jest niemożliwy. Jednak pomijam to. Szkoda jak nie wiem że Mes i Stasiak grali jako pierwsi bo praktycznie musieli odwalić robotę, którą miał zrobić support. Gural, Pezet i OSTR rozwalili wszystko, a nawet kupiłem płytkę El Polako i teraz będzie leżała zafoliowana jak ser żółty. Wszystko szybko się skończyło, w międzyczasie przewijał się Ciapek, który gadał że bił się z Molestą. Dywan dostał wała na 5zł w budce z hot-dogami. To jest lekka zniewaga i nie wpisywałbym tego do CV na jego miejscu. A najlepsze było czekanie na autobus, bo tyle wtedy widzieliśmy i tyle wtedy słyszeliśmy i tyle wtedy gadaliśmy i Twoja stara tkwi w Tofifi. I kolejna rzeczą, którą pomijam, jest to że momentami było nudno, a nogi chciały pełzać i trochę zimniej się robiło niż parę godzin wcześniej... Ale co tam, było trochę jak "hej! przygodo!" i popieram takie akcje yyy... a jak w głębi jesteś babą to puknij swoje drugie Ja, a mnie nie musisz kochać...

Brak komentarzy: